Takich błędów nie popełnia się dwa razy.
W sierpniu wpadłem na pomysł, aby stworzyć zina. O tak po prostu. Wymyśliłem temat przewodni i zacząłem działania.
Dokładnie na drugiego września zaplanowałem zrobić oficjalne wydanie na świat wszystkich 26 kopii, które powstały. Miało być tak, że wszyscy jeździliby sobie na deskorolce, a kto chciałby jeden egzemplarz, to by go dostał do rąk własnych. Prosta sprawa.
Nie pomógł mi deszcz, który całkowicie zniszczył wcześniej założony plan. Bez przerwy lało, a ja postanowiłem się schować z Olą i Kubą w skateparkowym biurze. Zdziwiło i jednocześnie ucieszyło mnie na maksa to, ile osób przyszło specjalnie dla mnie.
Co ominęło tych, którzy nie dorwali 1 z 26 kopii? [kliknij aby powiększyć]
- Moje pierwsze powitanie na drugiej stronie.
- Wśród tych kilku osób, które odpowiedziały na zadane przeze mnie pytanie, był także Kacper Maryks. To, co napisał, zawarłem na stronie numer pięć.
- W miarę możliwości przybliżyłem artystę o pseudonimie JIM JOE na stronie dziewiątej. W następnym numerze będzie kolejna, jeszcze ciekawsza osobistość. Gwarantuje to.
- Gościnnie udzieliła się moja ukochana Panna Aleksandra. Dla wielu była to najlepsza część zina i absolutnie nikogo za to nie winię. Wszystko to, na stronie czternaście.
Z szacunku do tych, którzy mają wersję fizyczną numeru pierwszego, to już wszystko, co pokaże. Chyba zrozumiecie?
Co z THE INOMHUS ZINE #2?
Same dobre wieści! Numer 2 jest już praktycznie gotowy i na dniach pójdzie do druku. Każdą kopię ponumeruje ręcznie i napiszę w niej coś extra. Najważniejsze jest to, że przede wszystkim – będzie ich po prostu więcej niż za pierwszym razem. Stron także. Specjalnie po to, aby nikt z was nie popełnił znów tego samego błędu.
Zwłaszcza, że okazji do zgarnięcia swojego zina może być znacznie więcej niż jedna. Wszystkiego dowiesz się w odpowiednim momencie.